sobota, 28 listopada 2015

5. What's wrong with this world?


- Może jest u Erin. - zaproponował spokojnym głosem Jerah.

- Nie ma mowy, ostatnio przyniosła jego rzeczy do Hellhouse'a. - zaprzeczył Izzy z papierosem w ustach.


- To jakaś nowość, że się pokłócili? - zakpił Slash, siedząc na czarnym fotelu w salonie Harrisonów.

- W sumie masz rację. - zatwierdził po chwili szatyn. - Ktoś wie gdzie ona mieszka?

- Byłem u niej raz z Axlem. - Duff nie zmieniał swojej pozycji od 15 minut; ciągle patrzył w nieokreślony punkt.

- To fantastycznie, kto jedzie? - Stradlin klasnął w dłonie, zrywając się z krzesła.

- Ja mogę pojechać. - Slash podniósł rękę od niechcenia, robią przy tym obojętną minę.

- To Wy we dwójkę jedźcie do Erin, a my zadzwonimy do Judy.

Basista owszem, wstał, ale nie odezwał się ani słowem. Mulat popatrzył na rytmicznego pytająco, a w odpowiedzi uzyskał tylko wzruszenie ramionami. Pokręcił z dezaprobatą głową, a następnie ciągnąc za sobą McKagana, wyszedł z domku.

- Axl i Duff obrażeni, Steven w szpitalu... Czy my naprawdę jesteśmy przeklęci? - mruknął Izzy. - Dobra panowie, bierzmy się do roboty.

***

- Tu w prawo. - oznajmił basista.

- Jesteś pewien? - upewniał się Slash, siedząc za kierownicą.

- Tak.

Dzięki wspaniałej pamięci McKagana, udało im się dojechać do domu Erin. Średniej wielkości domek, znajdujący się niedaleko plaży, idealnie odzwierciedlał duszę dziewczyny. Przynajmniej od zewnątrz.

- Cześć Erin. - przywitał się Mulat, wymuszając na sobie przyjazny uśmiech.

- Hej. - brunetka opierała się o drzwi, z ciekawością przyglądając się muzykom. - Po co przyjechaliście?

- Jest może u Ciebie Axl?

Dziewczyna najpierw spojrzała niechętnie na Hudsona, a następnie wzrok przeniosła na milczącego Duffa.

- Nie i nie będzie. - syknęła, po czym zdenerwowana trzasnęła drzwiami.


- Idziesz? - wymamrotał gitarzysta, czekając przy aucie i obserwując blondyna. - Wolisz stać tak na tym deszczu? Spoko.

- Zamknij się. - warknął cicho, tkwiąc pod oknem.

- Stary, o co Ci chodzi? Wiem, że Erin jest ładna, ale... - zaczął Saul, uważnie przyglądając się poczynaniom przyjaciela.

- Chodź. - machnął ręką.

Gitarzysta stał przez chwilę zmieszany, rozglądając się na boki, ale w końcu podszedł do basisty. Nie za bardzo wiedział, na co ma zwrócić uwagę więc patrzył raz na McKagana, a raz na okno.

- Słyszysz? - spytał Duffy z dziwnym wyrazem twarzy.

- Co mam słyszeć? - Mulat zmarszczył brwi, patrząc kompletnie zidiociałym wzrokiem.

Blondyn wywrócił oczami, machnął dłonią, a następnie powrócił do swojej tajemniczej pozycji.


    ***
Gdy Gunsi wrócili do domu Harrisonów, zastali jedynie skołowanego Jeffa. Siedział zamyślony na zacienionym fotelu z niepalącym się papierosem w ustach.

- Izzy? Gdzie reszta? - spytał Slash, widząc pustki w kuchni, pokojach i wszędzie gdzie tylko zdołał zajrzeć.

- W szpitalu. - odpowiedział mu powoli po chwili milczenia.

Ton jakim wypowiedział te słowa, wskazywał na jakąś nieprzyjemną, a może i straszną sprawę.

- Dlaczego?

Szatyn wypuścił głośno powietrze, ale gdy napotkał niebezpieczne spojrzenie McKagana, natychmiast powrócił myślami na Ziemię, tłumacząc przyjaciołom sytuację.

- Zadzwonili ze szpitala, ktoś znalazł Skarlet...

- Naprawdę? Jedźmy do niej! - krzyknął uradowany Mulat, wbiegając na górę po schodach.

Rytmiczny pokiwał głową, na znak zgody, a już pięć minut później, byli w drodze.

- Skoro zaczęliśmy temat Skarlet, to gdzie ją znaleźli? - dopytywał się McKagan.

- Pracownicy...

- Nie pytałem kto, tylko gdzie.

- Na zapleczu The Roxy. - oznajmił oschle, odwracając głowę w stronę okna.

Duff zmarszczył brwi, zastanawiając się, jaki debil zostawia ofiarę na zapleczu baru. Szczególnie tak popularnym. A co jeżeli to specjalnie? Jeśli wszystko było zaplanowane i dopiero teraz zaczyna się prawdziwe piekło?

- Wysiadasz? - z namysłu wyrwało go pytanie Izziego, stojącego przy drzwiach.

- Ta. - mruknął cicho, prawie że niesłyszalnie.

Na odpowiednie piętro dotarli po jakimś czasie – po drodze kupili jedzenie w automacie, zajrzeli do toalety, a Duff uparł się, że koniecznie potrzebuje kawy. Gdy nareszcie osiągnęli swój cel, Slash stanął przed szybą z rozczarowaną miną.

- Co ona tam robi? - jęknął zdesperowany, luźno opadając na białe, szpitalne krzesło.

- Leży. - burknął Jerah, siedząc z mało przyjemnym wyrazem twarzy.

- Co powiedział lekarz? - zainteresował się Stradlin, spoglądając co chwilę na kolegę w czarnych lokach.

- Nic. - syknął Adam, w skupieniu obserwując siostrę.

- Jak to? - zdziwił się blondyn, również analizując dziwne zachowanie Mulata.

- Nie było go tu. Jak przyszliśmy z sali wyszła pielęgniarka, też nic nie powiedziała. - wyjaśnił zdenerwowanym głosem.

Siedzieli w ciszy, rozmyślając nad stanem Skarlet, powodem dla którego doktor znajduje się wszędzie, tylko nie tutaj. Duff chodził po korytarzu z niewyraźnym wyrazem twarzy.

- Słuchajcie, idę do Stevena, zobaczę jak się czuje. - nagle stanął w miejscu.

- Poczekaj, pójdę z Tobą. - wstał, spokojny już, Slash.



Popcorn nie siedział sam – w sali byli jeszcze Charlie, Percy i Melisa.

- Mówię Wam, to było takiej wielkości! - ekscytował się perkusista, rozkładając ramiona najszerzej jak potrafi.

- Cześć. - przywitali się Gunsi, stojąc w progu i obserwując naturalny zaciesz blondyna.

- Hej!

- Jak tam, jak samopoczucie? - siedli na łóżku obok.

- Rano byli u mnie Nikki z Mickiem, przynieśli trochę alkoholu, więc teraz czuję się taaak zajebiście.- po minie Adlera, można było mieć wątpliwości, czy chłopak aby na pewno jest czysty.

Gitarzysta pokręcił głową, śmiejąc się w duszy. Cieszył go fakt, iż jego przyjaciel wraca do zdrowia. Miał tylko nadzieję, że Steve zapamięta to na długo i nie tknie dragów w najbliższym okresie.

- Znaleźli Skarlet... - zaczął basista.

- Naprawdę? - ożywiona czerwonowłosa, natychmiast podniosła się z miejsca.

- Tak, właśnie od niej... wracamy.

- Jak się czuje? - spytał pałkarz ze zmartwieniem na twarzy i jakimś dziwnym spokojem w głosie.

- Jest nieprzytomna, a lekarz nie był na tyle łaskawy, aby przyjść do sali. - burknął Saul, oglądając widoki za oknem.



Gdy Slash z Melisą powrócili do Harrison, jej brat stał z wyrazem twarzy, którego jeszcze nie znali.

- Co się dzieje? - szepnął Hudson, przechodząc koło Jeraha.

- Lekarz przyszedł. - odpowiedział mu równie cicho, jasnymi oczami obserwując poczynania starszego medyka, który krzątał się po całej sali, co chwile tłumacząc coś pielęgniarce. Stojąca obok siostra, notowała wszystko, od czasu do czasu spoglądając na mężczyznę w białym fartuchu.

Mulat z dziewczyną zajęli miejsce obok skupionego Adama.

- Jesteście z rodziny? - zapytał siwy lekarz, chowając długopis do małej kieszonki.

- Ja jestem. - zgłosił się brunet, cały czas stojąc z oczami wlepionymi w doktora.

- Zapraszam. - mężczyzna pewnym krokiem ruszył w stronę końca korytarza.


***

- Judy? Cześć! - przywitali się znajomi, ujrzawszy brunetkę w wejściu do sali, w której aktualnie przebywał Adler.

- Hej. - uśmiechnęła się dziewczyna z rozbawieniem patrząc na perkusistę. - Co Ci się stało?

- A wiesz... - machnął ręką. - … nieodpowiedni diler. - dokończył.

Brown pokiwała głową, ale nic nie odpowiedziała. Podała McKaganowi zapalniczkę, gdy chłopak zaczął miotać się po całym pomieszczeniu, szukając ognia.

- Ah, bo Ty jeszcze nie wiesz! - wykrzyknął basista, usiłując zapalić papierosa.

- Czego? - Judy uważniej przyjrzała się przyjacielowi, który skupiony był na odpaleniu fajki.

- Skarlet wróciła. - wyseplenił.

- Co?

- Powiedział, że Skarlet wróciła. - wytłumaczył wesoło Steven, przyglądając się całej tej sytuacji z nieukrywaną radością.

- Zaraz, co... - dziewczyna z trudem przetwarzała informacje podane przez perkusistę. - Tak po prostu sobie wróciła? - spytała z ''wtf'' na twarzy.

- No nie do końca. - zaprzeczył Michael, który w końcu uporał się z papierosem. - Pracownicy baru znaleźli ją na tyłach The Roxy.

- Gdzie ona teraz jest?! - krzyknęła brunetka, wybiegając z sali jak torpeda. Po chwili jednak wróciła, uzmysławiając sobie, że przecież nie wie gdzie Harrison aktualnie przebywa.

***

- … niedługo powinna się obudzić. - dokończył lekarz, przekładając papiery z prawej na lewą stronę i odwrotnie. - Jest tylko jeden problem... - splótł dłonie.

- Jaki? - spytał natychmiast Adam, odzywając się pierwszy raz od 20 minut.

- Niestety, ale to wszystko wpłynęło na zły stan zdrowia dziewczyny, przez co ciąża jest zagrożona.

- Ciąża? - powtórzył brunet. - Ale jaka ciąża? - zmieszanie chłopaka, które namalowało się na jego twarzy, wpędziło starszego doktora w głębokie refleksje.



- Pan na pewno jest jej bratem?

- Tak... - mruknął Harrison, wzrokiem i myślami będąc zupełnie gdzie indziej.

Po wyjściu z gabinetu, Adam nadal wyglądał na oszołomionego. Czekający pod salą znajomi, od razu zauważyli niemrawy wyraz twarzy przyjaciela.

- Co się stało? - spytał Slash, obejmując jedną ręką Melisę w drugiej zaś, trzymając zimną puszkę Pepsi.

- Jerah... - zwrócił się do wiecznie milczącego chłopaka, siedzącego cały czas w tej samej pozycji. - Wiedziałeś, że Skarlet jest w ciąży?

- Nie powiedziała Ci? - szatyn spojrzał z niedowierzaniem na brata dziewczyny.

Adam pokręcił głową, a następnie opadł na krzesło obok znajomego.

- Jak mogłeś nie wiedzieć, skoro już tyle razy w miesiącu chodziła do lekarza? Rozmawiacie w ogóle w domu? - zdziwienie dalej nie schodziło z Jeremiaha.

- Rozmawiamy. - odparł cicho brunet, próbując poukładać myśli w głowie.

- Nie powiedział, kiedy może się wybudzić? - zapytała czerwonowłosa, nie odrywając wzroku od szatynki.

- Góra miesiąc.

- Miesiąc?!

- Co miesiąc? - na stojących przyjaciół, wpadła zdyszana Judy, która biegła po korytarzach z prędkością światła.

- Wybudzi się najpóźniej za miesiąc. - sprostował młody Harrison, po czym z niewiadomych powodów, pokierował się w stronę schodów.

- Aż miesiąc... - powtórzyła rozczarowana dziewczyna z wyraźnym niezadowoleniem w głosie. - Właśnie, co z Axlem? - podniosła głowę.

- Nie wiem, nigdzie go nie ma. Zabrał papiery, wziął tabletki nasenne i tyle. - wzruszył ramionami Mulat.

- Skąd macie pewność, że to on wziął te papiery? - skrzywiła się Melisa.

- Jak nie on to kto?

- No dobra, ale w takim wypadku, po co brał tabletki? - Brown poparła pomysł Williams.

Slash ponownie wzruszył ramionami, nie odpowiadając na pytanie. Zaczął zastanawiać się nad propozycją dziewczyn. W końcu brzmiała nieco sensownie.

- Słuchajcie, ja się zbieram do domu, muszę się przespać... - wstała Judy, tym samym przerywając, długo trwającą już, ciszę. - Przyjadę jutro. Cześć.



Już w progu budynku szpitalnego, na spokojnie wychodzącą brunetkę, wpadł Axl.

- Judy... Jest tu Skarlet i Steven? - spytał chłopak, co chwilę przerywając, aby nabrać w płuca powietrze.

- Tak... - odpowiedziała niepewnie, przyglądając się zmęczonemu rudowłosemu. - Gdzie Ty byłeś?

- Opowiem Wam wszystko, tylko nie teraz... Jutro! Przyjdź jutro do Hellhousa. I nie mów nic chłopakom.

Dziewczyna pokiwała głową, dalej stojąc z nieukrywanym szokiem. Adler leży w szpitalu już od tygodnia, a on dopiero teraz się pojawił? I dlaczego jest taki zmęczony, biegł w maratonie? Jezu, co się dzieje z tymi ludźmi. Brown była przekonana, że chodzi o Harrison, która w końcu znała jego tajemnicę. Chłopak najwidoczniej nie był świadomy, iż całą reszta, też zna prawdę...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hand Signal...Rock On